Tę książkę umiejscowiłam na półce "te milusie".
Nie spodziewałam się, że historia trzech wiedźmich sióstr tak mi się spodoba, i że po lekturze będę wyć za drugim tomem.Ta książka to mój ulubieniec i zaskoczenie tego roku.
Historia opowiada o świecie, w którym żyją czarownice, demony oraz inne potworności czyhające na ludzkie dusze.
Vianne wraz z siostrami po ataku pewnego stwora musiała opuścić swoje rodzinne strony. Po dwóch latach kobiety wracają i jak się okazuje, ich świat stoi u progu nie lada konfliktu. Wiedźmy będą musiał złączyć siły z kim się da, aby nie doszło do najgorszego. wraz z rozwojem konfliktu, siostry będą musiały wybrać jedną ze stron i odkryć, kto chce ugrać jak najwięcej.
I tak trwa historia Vianne i jej sióstr. Czego w tej książce nie ma? Są czary, magiczny dom, który żyje własnym życiem, przystojne demony, karty i zioła i kryształy. No i oczywiście niesamowita siostrzana miłość. Rzeczywistość to współczesna Francja, gdzie technologia do końca nie działa. Przez ataki demonów i potworów, ludzie muszą gromadzić zapasy i działają tylko telefony, jako podstawowy środek komunikacji.
Uwielbiam każdy element tej książki, nawet obiekt westchnień głównej bohaterki tak bardzo mnie nie irytował. Przymykałam oko na jego dziwną toksyczność względem głównej bohaterki. Można by powiedzieć, że książka to taka typowa fantastyka z romansem, że takich było już wiele, ale Marah Woolf użyła swojej magii, pozmieniała pewne klisze, dodała odrobinę świeżości i proszę, mamy całkiem niezłą historię, która wciąga.
Moim zdaniem, im mniej się wie o tej książce tym lepiej dla odbioru.
Komentarze
Prześlij komentarz