Cora Reilly jest autorką dobrze już u nas znaną. Za sprawą Serii Mafijnej, Cora rozgościła się na listach bestsellerów na dobre. Zachęcona wysokimi ocenami i chęcią spróbowania czegoś nowego, sięgnęłam po pierwszy tom tejże serii. Ten pato-romans, czytany w ramach guilty-readu nie był wcale taki zły.
Złączeni honorem to opowieść o młodej Arii, córce jednego z najbardziej wpływowych mężczyzn w Chicago. Pomimo tego, że kobiety w mafii nie mogą wiele zrobić, Aria stara się walczyć o swoją niezależność. Najbardziej na świecie kocha swoje rodzeństwo i pragnie jedynie ich bezpieczeństwa. Nie jest jednak w stanie zmienić swojego przeznaczenia. Pewnego dnia jej los zostaje przypieczętowany- Aria ma wyjść za Lucę- najstarszego syna bossa mafii nowojorskiej. Plotki głoszą, że jest okrutnikiem i skręca karki na zawołanie. Ślub ma być sojuszem i gwarancją na umocnienie rodów. Aria z przerażeniem wyczekuje dnia ślubu, dnia, który zmieni jej życie.
Czy będzie szczęśliwa u boku kogoś tak okrutnego? Czy w Luce uda jej się znaleźć kogoś kogo pokocha? Przecież liczy się tylko mafia.
Styl autorki, o dziwo, jest dobry. Widać, że pani Reilly odrobiła zadanie domowe i poczytała trochę o mafijnych strukturach. Przedstawiona hierarchia i cała otoczka sprawia, że z zaciekawieniem czytamy o mafii. Konstrukcja fabuły jest bardzo prosta, nie spodziewałam się fajerwerków, aczkolwiek były momenty, które mnie zaskoczyły i byłam ciekawa, co tam się dalej stanie. Całość prowadzi do jednego i kończy się w takim momencie, że należy sięgnąć po kolejne tomy.
Co do bohaterów, to Aria już od początku zaskarbiła sobie moją sympatię. Młoda i zagubiona dziewczyna, która ma w końcu stać się żoną głowy mafii, czuje się przytłoczona i nie bardzo wie, jak się odnaleźć w obecnej sytuacji. Wszystko komplikuje jeszcze zaborczy mąż. Relacja Luci i Arii opisana jest prosto, ale brak tu ckliwości i wielkich uniesień. W tym autorka była konsekwentna. Luca był nieugięty i zły i taki pozostał do końca. Minusem jest to, że gdzieś tak od połowy książki, w książce o mafii, tej mafii jest coraz...mniej.
Polecam fanom takich książek, nie zawiedziecie się!
Melissa Darwood w pięknym stylu weszła w drugi tom niesamowitej górskiej serii "Niezdobyta". W tej części autorka serwuje nam istny rollercoster! Sytuacja między Julką a Jeremim wchodzi na inny poziom. Jak wiadomo nie od dziś relacja damsko-męska, która ma być "bez zobowiązań" nigdy nie wychodzi. Można się starać i robić uniki, ale i tak kończy się tak samo- ktoś się w końcu angażuje i dupa. Julka w drugim tomie bardzo zyskała w moich oczach. Z miękkiej pierdoły przeistoczyła się w silną dziewczynę, która mimo potknięć, nie daje za wygraną i pragnie osiągnąć zamierzony cel. Dalej ma swoje wady, ale walczy z nimi i dzielnie zagryza zęby. Myślę, że wiele z nas może się z nią utożsamić. Jej zmiana nie wpływa jednak na jej cięty język i mocny żart. Jeremi natomiast jest skupiony na swoim marzeniu- zdobyciu K2 zimą. Jego determinacja niesamowicie oddana jest w książce. Sceny, w których opowiadał o swoich dokonaniach, były przejmujące. Relacja tej dwójki w pewnym momencie...
Komentarze
Prześlij komentarz