Jeśli szukacie fantastyki na nadchodzącą jesień, to proszę, oto ona!
Przenieśmy się do najdalszych leśnych ostępów. Do miejsc zapomnianych przez ludzi i bogów. Tam, gdzie życie to walka, a przyszłości nie ma. Jest tylko tu i teraz... Takim miejscem jest Bermeld, wioska leżąca nad bagniskiem, które zdaje się nie mieć końca. Rytm wyznacza tu praca i wiara w stare bóstwa, które mają chronić mieszkańców przed potworami czającymi się w głębi. Jest również smok. Smok, który porywa dzieci, w tym małego Gassana. Smok, który nie jest tym, czym się wydaje być.Po latach nieobecności do wioski powraca Strażnik z jednym celem- chce on odnaleźć chłopca porwanego przez bestię z moczarów. Poszukiwania wiązać się będą z rozdrapaniem starych ran, przeszłości oraz przypomnieniem sobie o dawnych znajomościach, które teraz mogą być bardzo cenne.
W początkowych rozdziałach styl autora jest senny i nieśpieszny. Czytelnik ma wrażenie, jakby był na bagnisku i nawdychał się oparów pochodzących z najgłębszych jego czeluści. Bremeld to marazm, to niemoc i zabobon, który zagnieździł się w sercach ludzi. Nie ma tu przyszłości, nie ma tu tolerancji dla inności. Wioska trzęsie skorumpowany Wójt oraz najemnicy, którzy pod płaszczykiem porządku, sieją tak naprawdę strach i więżą mieszkańców. W tym nieprzyjemnym czasie poznajemy małego Gassana, chłopca, który odstaje od reszty rówieśników. Chłopca ciekawego świata, nad którego losem cierpi matka, bo wie, że wioska prędzej czy później zniszczy w małym jego inteligencję i ciekawskiego ducha. Pewnego dnia podczas zabawy wioskę atakuje monstrum i porywa chłopaka. Nikt nie ma ochoty szukać Gassana, nikt poza Strażnikiem z Zakonu Płonącej Wstęgi.
Kadrian jest sprawiedliwym i honorowym rycerzem. Prowadzi go siła i wola jego boga. Na początku historii rycerz w zbroi nie kupił mojej sympatii. Był zbyt drętwy i wrażliwy na wszystko co go otaczało. Z czasem jednak zaczęłam rozumieć jego motywy. Kreacje tego bohatera stała się czytelniejsza i zaskarbił on sobie moją sympatię.
Aby odnaleźć chłopca Kadrian prosi o pomoc swojego dawnego przyjaciela- Łowcę. Zankeld jest podłym typem. Cyniczny, wredny i chamski, nie powinien w ogóle wzbudzać pozytywnych emocji. Stało się jednak inaczej, no gość jest świetny! Jego słowne potyczki z Kadrianem doprowadzały do śmiechu. Cięty humor i wredota to jego mocne cechy. Nie brakuje mu odwagi i pewnej surowości, która przez lata życia na bagnach ukształtowała go. Jest typem samotnika i samotnym strzelcem gotowym do akcji. Między nim a Kadrianem iskrzy od złości i niewypowiedzianych słów w przeszłości. Są zatargi, jest zazdrość i pewna tęsknota za przyjaźnią.
Ta dwójka będzie miała sobie sporo do wyjaśnienia.
Dużą role w Polowaniu odgrywa motyw religijny. Mamy tu kilka kultów, które opisany są w ciekawy sposób i przybliżają nam historię świta stworzonego przez autora.
Oryginalne w Polowaniu są potwory, które zamieszkują bagniska. Możemy odnaleźć tu: orków, koto-ludzi, nieumarłych, wielkie żaby, nekromantów (są oni wspominani) , ludzi-smoki i pewnie jeszcze inne, bo nie wiadomo co tam na tych bagnach jeszcze jest. Ah, no i potwór z moczarów, główny antagonista, który ma trochę inną naturę. Muszę przyznać, że ten element i tajemnica naprawdę przypadły mi do gustu. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie dowiemy się więcej o tej bestii. Teraz nie chcę zdradzać szczegółów, musicie przeczytać sami.
Im dalej w historię tym akcja staje się coraz ciekawsza i wszystko pomału układa się w całość. Autor jednak nie zapomina o klimacie i dalej jest duszny i nieprzyjemny. No czuć tu bagno!
Jedynym minusem jest tu wątek kobiecy, o którym kompletnie zapomniałam, bo w sumie został on ucięty. Była stara wieszczka ze wsi i jej wnuczka i w sumie nie wiem co dalej. Podobnie ze skrytobójcami.
Jeśli lubicie historie z motywem drogi i poszukiwana, to Polowanie idealnie się nada. Czytając czułam się, jakbym była tam wraz ze Strażnikiem i Łowcą i musiała z nimi przemierzać oczerety i błoto.
Polecam wszystkim i gratuluję debiutu!
Komentarze
Prześlij komentarz