Od czasów, gdy po raz pierwszy przeczytałam Sandersona, Novik i Lyncha, żadna książka nie spodobała mi się tak bardzo. Aż padło na Nibynoc i stało się. Znalazłam ją i zakochałam się w kolejnej cudnej, aczkolwiek bardzo krwawej historii.
Co my tu mamy? Otóż, w skrócie można opisać to tak: Mia ma 16 lat i zyje w świecie, na którym słońca nigdy nie zachodzą. Wstępuje do Czerwonego Kościoła Naszej Pani od Błogosławionego Morderstwa. Dziewczyna chce zostać profesjonalną morderczynią, aby zemścić się na oprawcach, którzy zniszczyli jej rodzinę. Mię czeka długa i żmudna droga, aby osiągnąć cel. Trafia do mrocznej szkoły dla zabójców, coś jak Hogwart, tylko zdecydowanie fajniejsze. Odkrywa arkana krwawych i okrutnych sztuk, takich jak: kradzież, trucicielstwo, etc. Ah, no i Mia ma przy boku małego kota, który tak właściwie, to nie jest kotem, a czymś zdecydowanie bardziej okropnym.
Pierwszą rzeczą, do której trzeba się przyzwyczaić, jest styl Kristoffa. Rozumiem ludzi, którzy zarzucają mu zbyt wiele metaforycznych porównań, wzniosłość oraz cała mroczną otoczkę. Nie każdemu coś takiego się spodoba. Mnie to urzekło i sprawiło, że wsiąkanie w ten świat było bardzo przyjemne. Autor pokusił się o świetny zabieg. Większość prawd, które rządzą wykreowaną rzeczywistością, wyjaśniana jest za pomocą przypisów. Dzięki temu lepiej poznajemy historię, a autor nie musi pisać obszernych, zapychających czasem opisów.
Na oklaski zasługuje główna bohaterka. Pożegnajmy się z Aelin od Maas czy Inej od Bardugo, Mia takie jak one zjada na śniadanie. Dziewczyna dąży do celu, ma swoje traumy i ciężkie wspomnienia. Do ideału jej daleko, nie jest mistrzynią w każdej z dziedzin. Jej cięty język i dowcip sprawia, że kochamy ją całym sercem.
Kristoff świetnie buduje klimat, bohaterów, nawet romans! Który nie dominuje w tej książce, gdzieś tam się przewija, ale nie jest typowym zamulaczem.
Co do świata, to tak jakby przenieść się do starożytnej Wenecji śmierdzącej rynsztokami, pełnej skorumpowanych polityków, bogobojnych kapłanów, złodziejów i asasynów.
System magiczny opiera się na władaniu i rozkazywaniu cieniom, które można przywoływać.
Autor przez znaczną część książki bawi się emocjami czytelnika. Używa świadomie znanych tropów i kalek, przekształcając je w coś świeżego. W Nibynocy nic nie kończy się tak, jakbyśmy sobie to założyli. Zakończenie cudowne, bez wielkiego plot twistu, ale zachęcające do tego, aby szybko wziąć się za drugi tom!
Trzeba również podziękować Pani Małgorzacie Strzelec za wspaniałe tłumaczenie!
Polecam!
Ta książka znajduje się w "najlepszych tego roku". Na taką wampirzą historię czekałam, takiej pragnęłam! Jay Kristoff znów stworzył niesamowicie barwny oraz brutalny świat, w którym słonce nie wschodzi. Istnieje tylko ciemność i przeszywający chłód. Istoty nocy dziesiątkują wioski a Danton Voss wraz ze swoimi dziećmi pragnie zdobyć resztę świata. Jedynym ratunkiem jest stara legenda, mit o świętym Graalu, który przyniesie światłość. Ostatni ze Srebrnoświętych, Gabriel DeLeon podejmie się szalonej misji. Aby ocalić to, co zostało ze zgliszczy, Gabriel wraz z grupą przyjaciół odbędzie długą drogę usłaną krwią oraz trupami. Nie zabraknie tu dramatów, nie zabraknie cliffhangerów i niesamowicie pięknego stylu autora. Książka była wyzwaniem, ponieważ akcja dzieje się na trzech płaszczyznach czasowych. Mamy tu teraźniejszość, kiedy Gabriel został pojmany i opowiada historię swojego życia; mamy retrospekcje z czasu, kiedy był młodym uczniem Zakonu oraz czas, kiedy wraz z przyjació
Po takiej recenzji i kocim zachęcaczu, to muszę tą książkę przeczytać, zwłaszcza że już dłuuuugo mam oba tomy na półce.
OdpowiedzUsuńBo one na tej półce nabierają mocy :D ja tez się długo przymierzałam do Kristoffa.
Usuń